Paweł     

Hytrowski  

-Opowieści-    

„Nie po drodze” wydarzyło się nie przypadkiem, bo czuję, że nie ma przypadku. Zwykle tam gdzie kończy się droga, dla mnie otwiera się pejzaż. Jest w tym trochę podglądania. Często zaglądam przez obiektyw w zastygłe czyjeś życie, postacie nieobecne, z wygasłym bytem. Nachylam się nad ich dziedziną, widzę jak powoli odbiera swą część natura. Jest w tym nieuchronność i przemijanie lecz doszukuję się spojrzenia, w którym zatrzymam moment, promień światła. Przypomina mi się obraz drogi, takiej zwykłej, piaszczystej, czy polnej, gdzieś wiodącej, ale kiedy ta droga nabiera uroku? Może kiedy koleiny wypełni woda, i da się w nie złapać promień słońca? Może? Wypełniając narzucony przez samego siebie, „obowiązek” utrwalania takich czy innych obrazów, uśmiecham się, nie po drodze …

***

nie po drodze uwiera trochę jak kamień

niby nie boli a jednak …

czuć nieopisaną obecność

oddycha ciężko

tam za rogiem lekko snuje się w dół ulicy

ustępuje światu osuwa się

na mokry lepki trotuar z kocich łbów

przed numerem dwudziestym

w martwych oknach sterczą sztuczne kwiaty

wiatr kołysze firanką drzwi otwarte w murze

ten przeciąg nie ma znaczenia

niby nie boli choć jednak …

error: